Tajemnica zabłąkanej skoczni. Wejherowo
Gdzie leży Gdańsk, wie chyba każdy. A gdzie leży Wejherowo, wie każdy mieszkaniec Trójmiasta, bo większość pociągów podmiejskich właśnie tam kończy swój bieg. I podejrzewam, że większość osób udających się na Półwysep Helski przynajmniej słyszała bądź nawet odwiedziła to miasto. A może jestem za dużą pesymistką i tak naprawdę zna je każdy Polak?
Kiedy czytam nazwy miejscowości prezentowane na flagach w czasie różnych zawodów, łapię się na tym, że przeważnie nie wiem, gdzie leży większość z nich. Dlatego pozwoliłam sobie na ten mały wstęp na temat niewielkiego miasta powiatowego, które leży na północy kraju, ma swoją historię, ciekawe miejsca do odwiedzenia, liczne lasy, a także… Zapomnianą skocznię.
O skoczniach w Gdańsku i w Sopocie napisano już wszystko. Czytając artykuły, byłam
w szoku, że mieszkałam tak blisko jednej z nich. Ale gdzieś, w morzu komentarzy, znalazłam informację, że w Wejherowie też była kiedyś skocznia. Przeprowadziłam się wtedy do Redy i niemal oczy mi z orbit nie wyszły, że znów mieszkam tak blisko obiektu narciarskiego. Postanowiłam więc działać i znaleźć więcej informacji. I wcale nie było to tak proste, jak w przypadku opisywania skoczni w Hiszpanii…
Przede wszystkim, na jedynej stronie, gdzie podano jej położenie, okazało się że punkt został oznaczony błędnie! Byliśmy tam z mężem ponad rok temu i niczego nie znaleźliśmy. Trochę się zawiedliśmy, nasze chęci zmalały, tym bardziej, że w okolicy nie było nikogo, kto mógłby nam pomóc. Zrezygnowaliśmy. Ale nie na długo.
Pewnego dnia, kiedy przeglądałam strony internetowe o skokach, zauważyłam, że coraz więcej ludzi wspomina o tej skoczni. I to na nowo wzbudziło we mnie chęć poszukiwań. Skoro tyle osób pamiętało tę skocznię, musiała tam rzeczywiście być, musiały pozostać po niej jakieś ślady. Tym razem nie odpuściłam. Zaczęłam działać.
Na pierwszy ogień poszedł Facebook. Oficjalna strona miasta Wejherowo zgodziła się udostępnić moje zapytanie. Nie spodziewałam się, że dwie odpowiedzi przyjdą tak szybko! Niestety wersje różniły się od siebie znacząco.
– W kierunku Gowina, przed stawkiem po lewej stronie jest leśna droga. Idąc tą drogą jakieś 1000-1500 m po lewej stronie, jest urwisko w dół. Można tam zejść i wychodzi się koło kapliczki (nie pamiętam jakiej). Według mojej wiedzy to tam – pisał pan Marek D.
– Idąc ulicą Sportową na stadion, z lewej strony kamiennych schodków. Przy końcu tych schodów za piątą stacją drogi krzyżowej – twierdził dla odmiany pan Piotr Dargacz.
Podsumowując, były to albo kompletnie nieznane mi tereny miasta, albo Kalwaria Wejherowska. Tę drugą kiedyś w części zwiedziliśmy, ale nie natknęliśmy się na żadne ślady skoczni. No dobrze, ale Szlak Kalwarii ma niecałe 5 km, więc niekoniecznie musieliśmy zwrócić na nią uwagę, nawet jeśli ją mijaliśmy.
Zanim podjęliśmy kolejną próbę poszukiwań, postanowiłam sprawdzić jeszcze inne źródła. Urząd Miasta w Wejherowie nie miał żadnych informacji, odesłano mnie więc do Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej. W Nadleśnictwie też nikt nic nie wiedział, dlatego również zasugerowano Muzeum. Należało więc sprawdzić wszystko osobiście.
Zanim jednak tam dotarłam, otrzymałam wiadomość od pana Daniela Grześkowiaka, który wypowiadał się na forum Skisprungen. Okazał się na tyle uprzejmy, że zgodził się rozrysować schemat skoczni oraz podzielić się kilkoma informacjami.
– Nie posiadam żądnych zdjęć byłej drewnianej skoczni narciarskiej w Wejherowie. (…) Narysowałem przekrój skoczni, która na oko miała metr szerokości, bele kloców były ułożone poprzecznie. Trudno mi podać wymiary, tyle lat minęło, ale skocznia nie była dużych rozmiarów, raczej bym ją zaliczył do mini-skoczni – tłumaczył.
Pan Daniel nakreślił schemat, który znajduje się powyżej. Przypomina obecnie istniejące skocznie, prawda? 🙂
Cóż, ale jakieś fotografie musiały gdzieś istnieć. Całą nadzieję pokładałam w Muzeum. I nie zawiodłam się, zdjęcia faktycznie tam były. Aż dwa! Mogłam zobaczyć na własne oczy, jak wyglądała skocznia. Niestety, wciąż są objęte prawem autorskim, zatem nie można ich rozpowszechniać. Poprosiłam natomiast koleżankę, by narysowała to, co udało jej się zobaczyć na zdjęciu. Tak oto wyglądała skocznia:
W celu obejrzenia oryginalnych zdjęć, zapraszam do Muzeum.
Pierwszy etap za mną. Wiedziałam już, jak kiedyś wyglądała skocznia. Niestety, w Muzeum nikt nie był w stanie wskazać lokalizacji. Jednak jakiś czas później, natknęłam się na kolejną informację:
– Skocznia Narciarska znajdowała się po zejściu ze Stadionu już całkowicie na dole, jeżeli sobie przypominam jak się schodziło ze ścieżki w prawo, w kierunku miasta, to po prawej stronie stała kapliczka, ale zapomniałem jaka to była” – pisał pewien Internauta na stronie nadmorski24.pl.
– Zdjęć niestety nie mam, ale popytam, bo wiem, że istnieją. Elementy podstawy skoczni można zauważyć do dziś, są tuż poniżej stadionu Gryfa, w miejscu gdzie zaczynał się tor bobslejowy – wspominał, odnaleziony przeze mnie w sieci, pasjonat wejherowskiego narciarstwa, pan Sławomir Cichy.
Wersja te zgadzały się z jedną z otrzymanych przez nas wcześniej. Wyruszyliśmy więc na ponowne poszukiwania!
Dotarliśmy ulicą Sportową w okolice Stadionu Gryfa i zaczęliśmy się rozglądać. Jednak krążenie między kolejnymi wzgórzami nie przyniosło rezultatu. Uznaliśmy więc, że sprawdzimy trasę, która wiodła w stronę Gowina. Jednakże weszliśmy w okolicę, w których skocznia, ze względu na ukształtowanie terenu, raczej by nie powstała, więc wróciliśmy na górę i jeszcze raz zaczęliśmy poszukiwania.
Kapliczka, Piąta Stacja… No tak, ale Piąta Stacja Drogi Krzyżowej, czy Piąta Stacja Kalwarii Wejherowskiej? Zgłupieliśmy. Numeracja była zupełni inna. Krążyliśmy tak dwie godziny, aż w końcu, załamani, usiedliśmy na ławce, a ja postanowiłam napisać do pana Piotra. Była to nasza ostatnia deska ratunku. Pan Piotr wydawał się wiedzieć najwięcej ze wszystkich osób, które były gotowe nam pomóc. Gdy wspomniałam o naszym problemie, kazał nam poczekać i po dziesięciu minutach przyszedł nam pomóc.
– Mieszkam tuż obok. Powiedziałem, że ktoś potrzebuje pomocy w lesie, więc jestem – powitał nas radośnie. Po krótkiej rozmowie okazało się, że pan Piotr chodził do jednej klasy z mamą mojego męża. Świat jest naprawdę mały. 😊
A kiedy zaprowadził nas na miejsce… Oniemieliśmy, bo mijaliśmy je tego dnia już kilka razy! Uśmialiśmy się sami z siebie. Skocznia, co prawda jest już zarośnięta w taki sposób, że zupełnie jej nie widać, ale fragmenty mocowań wciąż można znaleźć po obu stronach drogi.
Jeśli ktoś będzie kiedyś przejazdem w tej okolicy i zechce zobaczyć miejsce, gdzie kiedyś znajdowała się wejherowska skocznia, powinien zapoznać się z poniższym przewodnikiem. Staraliśmy się, aby teraz już każdy mógł ją znaleźć!
Jesteśmy na ulicy 3 Maja w Wejherowie, przy niej znajduje się Punkt Informacji Turystycznej, zaraz obok Kalwarii Wejherowskiej.
Należy udać się ścieżką w górę, gdzie znajdziemy Piątą Stację Drogi Krzyżowej.
Zaraz za nią, po prawej stronie, znajdziemy schody w górę. Mniej więcej tam, gdzie drogowskaz wskazuje na Dom Kajfasza.
Idziemy aż do ¾ ich długości. Po lewej i prawej stronie możemy zobaczyć podpory, które pozostały po skoczni.
Skocznia odnaleziona, hurra! Stanęliśmy w miejscu, gdzie kiedyś się znajdowała i staraliśmy się oddać na zdjęciach uroki tej okolicy.
Korzystając z okazji, pan Piotr podzielił się z nami swoją historią. Jego nieżyjący już bracia skakali na tym obiekcie i uzyskiwali odległości powyżej 20 metrów. Skocznia miała punkt K usytuowany prawdopodobnie na 35 metrze. Prawdopodobnie, ponieważ nigdzie nie znalazłam żadnych oficjalnych informacji na ten temat. Jednak biorąc pod uwagę ukształtowanie terenu i wspomnienia pana Piotra, można temu wierzyć.
Idąc w górę na skocznię, mijaliśmy były tor bobslejowy. Czyli dokładnie to, o czym wcześniej wspominał pan Sławek. Jak się okazało, Wejherowo było swego czasu wspaniałym ośrodkiem sportów zimowych. Według relacji różnych osób, w tym pana Piotra, tor był używany, natomiast na pobliskich wzgórzach wytyczano trasy do biegów narciarskich.
– Mogę dodać, że skocznia należała do kompleksu sportowego w Warszawie. W jego skład wchodziły korty tenisowe i basen na ul. Strzeleckiej, a na Wzgórzu Wolności stadion sportowy i skocznia narciarska, a także tor saneczkowy, który ciągnął się od ul. Sportowej do stadionu – wspomina pan Piotr.
Niestety, jedyne oficjalne informacje na temat istnienia ośrodka zimowego znajdziemy w „Bedekerze Wejherowa” pani Reginy Osowickiej. Uwierzcie mi, przegrzebałam zasoby dwóch bibliotek, gazetki sportowe i inne dostępne źródła. Pomimo starań bardzo pomocnych pań bibliotekarek, nie udało się znaleźć nic o zimowych obiektach sportowych. Poniżej przytaczam fragment potwierdzający jedynie istnienie sekcji narciarskiej.
„W sierpniu 1919 powstało w Wejherowie Towarzystwo Gimnastyczne Sokół. Dwa lata później zawiązał się Klub Sportowy „Kaszubia” (….) W 1931 utworzony został Kub Sportowy w 1 Morskim Batalionie Strzelców. Czynne tam były sekcje: gimnastyczna…. narciarska.”[1]
Następnie dowiadujemy się, że w 1962 roku sekcja ta już nie istniała. Dlatego można przypuszczać, że skocznia powstała w latach 20-30, zaś przestała istnieć w latach 60. Na jedynym z forów znalazłam informację, że prawdopodobnie rozebrano ją w 1965 roku.
„Sportowy obiekt w Wejherowie, który przestał istnieć pod koniec lat sześćdziesiątych XX w. Skocznia ma dość krótką historię, bowiem wybudowano ją w latach trzydziestych XX w. Inicjatorem jej powstania był Grzegorz Jankowski, wówczas opiekun sportu w powiecie. Niezwykły, jak na nadmorskie rejony obiekt, zbudowała Komenda Przysposobienia Wojskowego i Wychowania Fizycznego.
W Wejherowie odbywały się zawody narciarskie, w skład których wchodziły biegi oraz otwarty konkurs skoków. Jak na tamte czasy cieszyły się sporym zainteresowaniem, bo np. w zawodach rozegranych w 1956 r. wzięło udział 52 zawodników i zawodniczek. W grupie seniorów najlepszy okazał się Franciszek Studnicki, który oddał dwa dwudziestometrowe skoki, za co otrzymał notę łączną 196 punktów. Według informacji mieszkańców powiatu wejherowskiego – miłośników sportu – rekord skoczni wynosił 40 metrów. Obecnie jej resztki są widoczne przy stadionie Gryfa.”
Można więc wnioskować, że oficjalnym rekordzistą wejherowskiej skoczni jest właśnie Franciszek Studnicki. Właśnie w takim przekonaniu żyłam, dopóki ciocia mojego męża nie pomogła mi w zdobyciu kolejnych informacji. Udało jej się dowiedzieć, że pan Franciszek ma siostrzenicę. Skontaktowałam się z nią przez Facebooka. Pani Dominika Studnicka okazała się bardzo chętna do pomocy. Uzyskała numer do żony wujka, pani Krystyny, jednak po rozmowie z nią okazało się, że niestety pan Franciszek już niczego nie pamięta, więc nie miałam okazji z nim porozmawiać. Jednak pani Dominika naprowadziła mnie na nowy trop. Otóż według relacji jej mamy, w skoki bardziej był zaangażowany Eugeniusz Studnicki, ojciec pani Dominiki, a brat pana Franciszka. Niestety, już nieżyjący.
– Mój tato, Eugeniusz Studnicki, też skakał i był zaangażowany w budowę skoczni. Niestety, nigdzie nie ma o nim wzmianki, a podobno uzyskiwał lepsze odległości od wujka – wspominała pani Dominika.
Wiadomo, jak to jest z tymi rekordami. Stefan Kraft, ustanawiając rekord świata w Norwegii, prawdopodobnie dotknął ziemi. Kamil Stoch, pobijając rekord Letalnicy, sam przyznał, że trochę poszorował zeskok. Możliwe więc, że brat pokonał brata, ale niewykluczone, że nie były to oficjalne zawody. Kwestia już na zawsze pozostanie pewnie nierozwiązana…
Ciężko jest mi wyobrazić sobie, że tak piękny i ciekawy obiekt był praktycznie pomijany w literaturze na temat Wejherowa i nigdy nie ma o nim choćby wzmianki, która potwierdzałaby dokładny rok jego powstania, datę rozebrania, czy też chociażby więcej nazwisk osób startujących.
Tym bardziej, że na obiekcie skakali nie tylko zawodowi skoczkowie.
„W tamtych czasach 1962-65 r. tylko 3 lata mieszkałem w internacie w Wejherowie. Nie słyszałem żeby organizowano jakieś zawody w skokach narciarskich. Po prostu z kolegami, w ciszy, bez rozgłosu, poskakaliśmy sobie. Odległości nie były imponujące, 10-15 m, raczej chodziło o przełamanie strachu. Skocznia wyglądała na zaniedbaną, jakby była opuszczona.”
Kolejne, konkretniejsze informacje, możemy znaleźć w artykule na stronie skisprungenschanzen.com.
– Nie wiem co się z nią stało po 1965 roku – pisze jeden z użytkowników portalu, pan Daniel.
– Moi bracia skakali ok. 30 m., a jej rekord to 40 m. Skakali dla siebie, zupełnie amatorsko, narty stworzyli sobie sami – dodaje inny internauta, pan Piotr.
Kiedyś, kiedy zima była prawdziwą zimą, moi rodzice byli młodzi, a Internet jeszcze nie istniał, w Wejherowie dzielne dzieciaki i młodzież wchodziły śmiało pod górkę na Kalwarii Wejherowskiej i szykowały się do oddawania skoków. Nie miały żadnych problemów z uprawianiem tego sportu, ponieważ w okolicy znajdował się obiekt, który temu służył. A kibicie nie musieli jeździć do Zakopanego czy Wisły, aby zobaczyć skoki na żywo. I w Wejherowie, i w Gdańsku i Sopocie, istniały nie tylko skocznie, ale i liczne stoki narciarskie. Teraz można o tym tylko pomarzyć…
– Rozmawiałam też z ciocią, siostrą taty i wujka, ale miała wtedy kilka lat i niewiele pamięta poza tym, ze jako dziewczynka chodziła im kibicować, gdy skakali – dodaje Pani Dominika.
Fantazja działa, a ja akurat mam dość bujną. Stojąc w miejscu, gdzie kiedyś znajdowała się skocznia, widzę oczami wyobraźni, jak skaczą poszczególni skoczkowie, a ja, jak ta mała dziewczynka, zachwycam się rekordem wynoszącym czterdzieści metrów. Ale potem przychodzi ten moment, w którym zdaję sobie sprawę, że to tylko przeszłość, i że bliżej mam do skoczni w Oslo i Lahti, niż w Zakopanem i Wiśle…
Jednak żeby nie kończyć tak pesymistycznie, dodam, że sama świadomość tego, iż udało mi się skontaktować i porozmawiać z ludźmi, którzy tego doświadczyli, sprawia, że czuję się szczęśliwa. Historia skoczni pozostała we wspomnieniach, a teraz została zebrana i przelana na „papier”.
Na koniec ciekawostka. Otóż ciocia mojego męża Radka, Sylwia Marszałkowska, zdobyła informację, iż prawdopodobnie na miejscu byłej skoczni powstanie Wieża Widokowa.
– Kto wie, może budowa wieży odświeży komuś pamięć i 'ten ktoś’ otworzy album z czarno-białymi zdjęciami gdzie będzie widniała skocznia narciarska 🙂 – dopowiada Sylwia, a ja jej przytakuję!
Katarzyna Eron
Serdeczne podziękowania za pomoc przy pisaniu tego artykułu dla:
Mojego męża Radka
Pana Piotra Dargacza
Pana Sławomira Cichego
Pana Daniela Grześkowiaka
Pani Sylwii Marszałkowskiej
Pani Dominiki Studnickiej
Pani Krystyny Studnickiej
Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie
Oficjalnego Fanklubu Dawida Kubackiego
Pani Beaty Chmielewskiej
Bibliografia:
Rysunek: Beata Chmielewska
Fotografie: Radosław Eron, Katarzyna Eron
„Bedeker wejherowski” Reginy Osowickiej
http://www.skisprungschanzen.com/PL/Skocznie/POL-Polska/G-Pomorskie/Wejherowo/1535/,)
http://www.nadmorski24.pl/aktualnosci/2220-historia-wejherowskich-obiektow-sportowych.html
[1] Bedeker Wejherowski, Regina Osowicka, str.228.
Comments (3)
Marcin
Bardzo ciekawe informacje Pani zebrała. Przeczytałem jednym tchem 🙂
Kasia
Dziękuję Panie Marcinie, bardzo mi miło, że się Panu spodobał artykuł 🙂 Włożyłam w niego całe serce. Pozdrawiam!
Jerzy
Witam, też przeczytałem pani artykuł, bardzo ciekawy. Interesuję się też skokami, rok temu odwiedziłem skocznię w Lubawce, niestety ostatnie skoki odbyły się w 2006 roku, niestety z braku śniegu już było coraz gorzej. A skocznię w Wejcherowie na pewno odwiedzę. Pozdrawiam.