Siedem myśli o… Była sobie Ruka
Myśl pierwsza:
Ruszył nowy sezon Pucharu Świata, a więc zaczynam nowy cykl, w którym ciut z przymrużeniem oka postaram się – liczę, że przy czynnym udziale reszty Fanklubu – komentować regularnie rozgrywane zawody oraz różne inne zjawiska okołoskokowe. I chociaż wszem i wobec głoszę, że najczęściej piszę rzeczy, które sama chciałabym przeczytać, to tym razem liczę, że znajdzie się chociaż garstka czytelniczek i czytelników.
Myśl druga:
Ruka jest tak piękna i niecodzienna, że kiedy ogląda się ją w telewizji i zdjęciach naszej obecnej na miejscu fanklubowej koleżanki Joanny, można zupełnie zapomnieć, jakie tam panuje zimno i ile czasu się tam jedzie. Ale i tak liczę, że kiedyś tam się wybiorę, poznam Mikołaja i osobiście sfotografuję renifery.
Myśl trzecia:
Kwalifikacje do pierwszego konkursu na Rukatunturi miały odbyć się w piątek wieczorem. Zostały przełożona na sobotni poranek – a raczej blady świt o 7.30 – ponieważ niemiecka kadra postawiła na oryginalność i wybrała inny lot niż reszta ekip. A wszystko przez to, że chciała dolecieć jak najbliżej Ruki. Efekt był jednak taki, że jakieś złośliwe lotnicze elfy schowały im sprzęt. Nic nie poradzę, ale przez cały piątkowy wieczór nie mogłam przestać wyobrażać sobie sceny, która musiała rozegrać się na lotnisku, kiedy Stefan Horngacher zorientował się, co zaszło…
Myśl czwarta.
Poranne oglądanie konkursów skoków kojarzy mi się nieodparcie z Planicą i finałem sezonu Pucharu Świata, więc podczas oglądania obu fińskich konkursów nie mogłam pozbyć się dziwnego uczucia towarzyszącego zaburzeniom poczucia czasu. Musiałam sobie powtarzać, że to dopiero początek, a nie koniec. I że następne zawody będą nie za osiem miesięcy, tylko za dwa tygodnie. Na szczęście po południu.
Myśl piąta:
Nie lubię tych dziur w kalendarzu Pucharu Świata. Trudno się przez nie wczuć w sezon i człowiek nieustannie wypada z rytmu. No cóż – oby do Titisee-Neustadt, a potem będzie już z górki. Oczywiście, o ile organizatorzy w Titisee staną na wysokości zadania i naśnieżą skocznię. Nie wiem jak Wy, ale ja po doświadczeniach z poprzednich lat, kompletnie im nie ufam.
Myśl szósta:
Halvor Egner Granerud został w sobotę zdyskwalifikowany z powodu nieprawidłowej przepuszczalności materiału kombinezonu, a w niedzielnych kwalifikacjach skoczył 150 metrów i pobił rekord Rukatunturi. Wniosek nasuwa się sam – nie należy drażnić Halvora. (Do zapamiętania przed wszystkimi ważnymi konkursami!). Ale za najdłuższy skok weekendu zdecydowanie należy mu się tytuł Zająca Tygodnia.
Dodam jeszcze, że ostatnio świetnie radzą sobie także Anze Lanisek, Stefan Kraft, Dawid Kubacki. Rozkręca się Piotr Żyła, który zaliczył w sobotę swoje dwudzieste miejsce na podium. Naoki Nakamura zaczyna wychodzić z cienia kolegów. W tym roku zapowiada się naprawdę fascynująca rywalizacja.
Myśl siódma:
Natomiast tytuł Kombinatora Tygodnia zgarnia bezapelacyjnie Dawid Kubacki, który w niedzielę oddał fenomenalny pierwszy skok, tym samym objął prowadzenie i rozbudził apetyty kibiców, a w drugim postanowił pokombinować. Niestety, kombinacje i eksperymenty mają to do siebie, że czasem nie wychodzą. Tak było i tym razem.
Dawid ostatecznie zajął szóste miejsce i obronił pozycję lidera PŚ. A ja już dzisiaj zaczynam trzymać kciuki, aby za aż dwa (urgh!) tygodnie mogła przyznać mu jakiś elegantszy tytuł.
Do poczytania wkrótce!😉
Fotografia główna autorstwa Joanny Malinowskiej. Więcej zdjęć z Ruki znajdziecie tutaj.