Poradnik kibica. Dlaczego warto pojechać do Bischofshofen?
Prestiżu Turnieju Czterech Skoczni nie trzeba wyjaśniać żadnemu miłośnikowi skoków narciarskich. Mimo że w sezonie jest wiele innych, może równie ważnych, wydarzeń to jednak wielka tradycja niemiecko-austriackiej imprezy przyciąga co roku rzeszę kibiców. Zastanawialiście się kiedyś, czy warto w niej uczestniczyć na żywo? Wbrew pozorom, to wcale nie jest trudne.
VIERSCHANZENTOURNEE
Wiem o czym mówię, bo kilka lat temu, chcąc uczestniczyć we wszystkich konkursach Turnieju, zorganizowaliśmy szaloną wyprawę fanklubową. Mieliśmy wielkie szczęście, bo wybraliśmy sezon 2017/2018, kiedy to Kamil Stoch zwyciężył na wszystkich czterech skoczniach! Wspomnienie tych wydarzeń zostanie z nami na zawsze, a nieskończenie wiele anegdot z tej przygody na stałe weszło do historii fanklubu.
Muszę przyznać, że organizacja podróży na cały Turniej jest na tyle skomplikowana i kosztowna, że później już nigdy nie udało się nam jej powtórzyć. W końcu całość trwa niemal 10 dni i wymaga przemieszczania się między kolejnymi miejscowościami. Oraz wcześniejszego dokładnego planowania! Może kiedyś opowiem o tym bardziej szczegółowo. Na przykład w czasie przygotowywania wyprawy na następny rok. 😊
DLACZEGO BISCHOFSHOFEN?
Jeśli nie na cały TCS, to z pewnością warto wybrać się chociaż na jeden z konkursów. Z całego serca mogę polecić zawody na skoczni im. Paula Ausserleitnera w Bischofshofen i nie tylko dlatego, że to zdecydowanie moje ulubione miejsce w karuzeli Pucharu Świata.
Dlaczego akurat Bischofshofen? Po pierwsze, to – co oczywiste – zawody finałowe Turnieju, a więc możemy się tam emocjonować nie tylko samym przebiegiem konkursu, ale także końcowymi rozstrzygnięciami w klasyfikacji generalnej. Będziemy, co za tym idzie, świadkami dwóch ceremonii dekoracji: najlepszej trójki konkursu, a później podium całego Turnieju i wręczenia charakterystycznej statuetki złotego orła. Oczywiście każdy z kibiców będzie marzył, by na koniec zagrano jego hymn, najlepiej dwukrotnie.
Dodam jeszcze, że uwielbiam cały anturaż tego niewielkiego miasteczka. Finał TCS to wielkie wydarzenie dla Bischofshofen. O skokach narciarskich nie da się zapomnieć: na Paul-Ausserleitner-Schanze z każdej strony prowadzą drogowskazy, więc nie da się zgubić.
Na przystrojonych licznymi światełkami uliczkach pojawiają się stragany i stoiska z grzanym winem. Ciągle czuć klimat Świąt Bożego Narodzenia i świętowania Nowego Roku, co podkreśla jeszcze tradycyjny termin – 6 stycznia czyli Święto Trzech Króli.
W centrum stoją ciężarówki, przeobrażone w sceny estradowe, na których występują na żywo muzycy. Skoczne (nomem omen) piosenki szybko wpadają do głowy i tworzą cudowną atmosferę. Wszędzie bawią się weseli kibice przybyli z Austrii, Niemiec, Polski, Słowenii i innych krajów.
Kto raz trafi do Bischofshofen, z pewnością będzie chciał tam wrócić.
GDZIE KUPIĆ BILETY?
Od lat bilety na wszystkie konkursy Turnieju Czterech Skoczni można kupić przez Internet, co jest bardzo wygodne.
Jak zawsze, najlepiej zajrzeć na oficjalną stronę TCS czyli vierschanzentournee.com i wybrać interesujące nas zawody. Wejściówki na konkurs w Bischofshofen znajdują się tutaj.
Mamy do wyboru bilet na jeden dzień: treningów i kwalifikacji (12 euro) lub konkursu (25 euro na trybunę B i 34 euro na trybunę A) albo pakiety na całe wydarzenie (32 euro – B, 42 euro – A). Z obu sektorów stojących widoczność jest bardzo dobra, a ich układ przypomina nieco trybuny w Zakopanem. Bilety w kasie są kilka euro droższe. Dla dzieci i młodzieży przewidziano bilety ulgowe.
Zawsze warto zaopatrzyć się w wejściówki wcześniej, zwłaszcza na niemiecką część Turnieju, ponieważ na zawody w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen co roku bilety wyprzedają się najwcześniej. Bilety na ostatni konkurs w Bischofshofen zazwyczaj są dostępne nawet w dniu zawodów w kasie.
JAK DOJECHAĆ DO BISCHOFSHOFEN?
Bischofshofen znajduje się w odległości około 65 km od Salzburga, w środkowej części Austrii, w dolinie rzeki Salzach, w pobliżu granicy z Niemcami.
Dojazd z Innsbrucka, gdzie odbywa się wcześniejszy konkurs, zajmuje trochę mniej niż trzy godziny samochodem. Z Monachium można dotrzeć w około dwie godziny.
My, jadąc z Krakowa i okolic pokonujemy do Bischofshofen 800 km, jadąc przez Ostrawę, Brno i Wiedeń. Jazda zajmuje 8-9 godzin.
Warto dodać, że Bischofshofen ma bardzo dobre połączenie kolejowe zarówno z Salzburgiem, jak i Wiedniem. Zdecydowanie polecam tę opcję, bo pociągi jeżdżą punktualnie i z dosyć dużą częstotliwością. Bilety kolejowe bez problemu można znaleźć i kupić online na stronie Austriackich Linii Kolejowych (ÖBB) – tutaj.
Kibice są zachęcani do poruszania się po mieście komunikacją publiczną, a dla przyjeżdżających autokarami parkowanymi poza centrum, są organizowane specjalne busy na skocznię.
Z dworca kolejowego na skocznię – co sprawdziliśmy sami – bez problemu można dotrzeć pieszo, a jak wspominałam plakaty i drogowskazy nie pozwolą zgubić drogi.
Dodatkowo organizatorzy przygotowali uroczą mapkę pokazującą, jak dostać się do skoczni im. Paula Ausserleitnera. Można znaleźć ją tutaj.
GDZIE NOCOWAĆ W OKOLICY BISCHOFSHOFEN?
Nie będę ukrywać, że znalezienie noclegu w Bischofshofen w czasie Turnieju Czterech Skoczni, to prawdziwy cud. Miasteczko jest niewielkie, baza noclegowa dosyć uboga, a ceny hoteli wysokie.
Warto sprawdzić okoliczne miejscowości, np. Sankt Johann im Pongau, Wagrain, Flachau albo Sankt Martin, gdzie czasami można trafić wolny pokój. Jeśli nam się nie uda, to na bazę noclegową możemy wybrać Salzburg, świetnie skomunikowany z Bischofshonem i na tyle duży, że wybór noclegów jest zdecydowanie większy. Na dodatek to bardzo ładne miasto, które warto zwiedzieć przy okazji.
HARMONOGRAM
Czwartek, 05.01.2023
14:30 – Oficjalny trening
16:30 – Kwalifikacje
Piątek, 06.01.2023
15:30 – Seria próbna
16:30 – Pierwsza seria konkursowa
Czy mogę napisać więcej, aby zachęcić Was do wyjazdu? Trybuny skoczni im. Paula Ausserleitnerau żyją konkursem – przyjeżdża tam wielu kibiców, także z Polski, więc świetna atmosfera.
Należy też wspomnieć, że rekord obiektu w Bischofschofen należy do Dawida Kubackiego, który ma z nim związane dobre wspomnienia. W ostatnich latach przeważnie skakał na tej skoczni bardzo dobrze. W tym roku rywalizacja turniejowa zapowiada się pasjonująco: Dawid oraz Piotr Żyła ścigają Halvora Egnera Graneruda, który prezentuje obecnie fenomenalną formę. Czy Norweg da się zatrzymać? Czy Polacy zdołają to zrobić? Czyj hymn usłyszymy w Bischofshofen?
Myślę, że naprawdę warto zobaczyć to wszystko na własne oczy.