Bal Mattiego Nykänena. Recenzja biografii legendy skoków narciarskich

Marko Lempinen, Jussi Niemi

Matti Nykänen: życie to bal

Kraków: Wydawnictwo SQN, 2021

Każdy fan skoków narciarskich słyszał kiedyś to nazwisko. Matti Nykänen. Młodzi kibice znają go z opowieści i filmików na YouTube, pewnie słyszeli o jego sukcesach, może widzieli powtórki w telewizji, ale to dla nich tylko podziwiana przez rodziców i dziadków legenda skoków.

Dla nas, tych trochę starszych, to przede wszystkim wspomnienie, które trwa, emocje, które pamiętamy, wzruszenia przy jego zwycięstwach. I ten figlarny uśmiech spod jasnej grzywki. A potem przygnębiający smutek, kiedy słyszeliśmy, co się w dzieje, jak upada legenda, jak stacza się na dno, jak spada tam, skąd trudno się podnieść, aż po zatrważającą wiadomość w 2019 roku, że odszedł w wieku zaledwie 56 lat. Z niecierpliwością oczekiwałam więc biografii tego człowieka i kiedy tylko pojawiła się na rynku wydawniczym w Polsce od razu po nią sięgnęłam… I nie żałuję.

Fiński znaczek pocztowy wydany po IO w Calgary w 1988 roku, źródło: Wikimedia commons

Książka pokazuje życie naszego bohatera dość szczegółowo: od relacji z najbliższymi, od dzieciństwa i wzrastającej w tym czasie jego miłości do skoków narciarskich, poprzez wzloty i upadki w karierze sportowca, aż do pełnego skandali i alkoholu życia celebryty, który po kolejnych wybrykach przeprasza, a świat kolejny raz mu wybacza. Jest to do bólu uczciwa, smutna, przygniatająca i przytłaczająca, czasami wręcz depresyjna opowieść o ludzkich demonach, upodleniu, walce z nałogiem… To właśnie otrzymałam zamiast barwnej opowieści o geniuszu, multimedaliście i niekwestionowanej legendzie sportów zimowych.

Mimo iż wiedziałam jak potoczyło się życie Nykänena i mogłam się spodziewać takiego charakteru jego biografii, to jednak szok był bardzo duży.

Matti Nykänen w Muzeum Sportu w Helisinkach w 2014 roku, źródło: Wikimedia Commons

Czytając, zadawałam sobie pytania: Może gdyby Matti urodził się trochę później, kiedy ADHD, na które cierpiał, a które nieleczone miało ogromny wpływ na jego egzystencję, było już poznane i byłby nauczony radzić sobie z wieloma rzeczami, to jego życie potoczyłoby się inaczej? Może gdyby w swoim otoczeniu miał więcej osób, które nie wyciągałyby rąk po jego pieniądze, nie próbowały ogrzewać się w blasku jego sławy, nie wykorzystywałyby jego dobroduszności i naiwności, wszystko potoczyłoby się inaczej? Może gdyby prawdziwa miłość  potrafiła działać cuda, a nie tak jak w przypadku Mattiego była destrukcyjna, to może inaczej by to wyglądało? Na ile to wszystko była jego wina, a na ile otoczenia, które nie chciało i nie potrafiło mu pomóc uporać się z życiem? Nigdy się tego nie dowiem.

– Praca trenera skoczków cholernie różni się od pracy trenera biegaczy. Od dwóch godzin staram się dowiedzieć, gdzie dostanę porządny alkomat, żeby przetestować wszystkich naszych chłopców – powiedział Pulli z typowym dla niego sarkazmem. – Trzeba się zorientować, którzy dadzą radę skakać wieczorem w drużynówce. Przede wszystkim poszukują Mattiego. Nie wiem, gdzie się pałęta. / Marko Lempinen, Jussi Niemi, Matti Nykänen: życie to bal

Po lekturze tej książki, oprócz geniusza skoków narciarskich w mojej pamięci zostanie: Matti normals, który żyje w utopii, Matti celebryta, uwielbiający sławę i pieniądze oraz Matti zagubiony, który szuka równowagi w życiu. Cztery osoby w ciele jednego mężczyzny. Człowiek o wielkim talencie, który przegrał walkę nie tyle z nałogiem, co ze swoimi demonami.

Co ważne, ta publikacja pokazuje, że Matti Nykänen wcale nie był takim, jakim wykreowały go media czyli nieodpowiedzialnym imprezowiczem i skandalistą, a raczej uzmysławia, że w gruncie rzeczy zakładał on maskę, która pomagała mu radzić sobie z problemami, które go prześladowały. Przynajmniej ja tak uważam.

Nie jest to książka idealna. Sięgając po nią, spodziewamy się bowiem książki o skokach narciarskich, a tymczasem skoki są tylko tłem. Sport znajduje się na drugim planie. Nie znajdziemy relacji z konkursów, ani rozważań na temat sportowych umiejętności utalentowanego Fina i przyznaję, że trochę tego brakuje. Jest to jednak lektura obowiązkowa dla zdolnych i wrażliwych – nie tylko sportowców.

Ze strony edytorskiej również pozostawia wiele do życzenia. To czego mi najbardziej brakowało to mało, bardzo mało, zdecydowanie za mało zdjęć (15 fotografii na 400 stronicową książkę? Serio?). Bardzo dużo błędów nie tylko stylistycznych, ale i powtórzenia słów. Braki znaków interpunkcyjnych, aż kłują w oczy. Takiemu renomowanemu wydawnictwu jak SQN nie powinny się takie wpadki zdarzać.

Sama książka warta przeczytania, chociażby ku przestrodze, że nie zawsze to, co widzimy jest takie jak nam się wydaje, a ludzie wokoło nas borykają się z problemami, których my nie dostrzegamy.

A jak Wasze wrażenia? Czytaliście?

 

NOTY FANKLUBU:

Merytoryka: 17.0  Sporo ciekawostek z życia człowieka legendy opowiedziana przez tych, którzy go znali i wszystko to widzieli. Trochę mało o kulisach sportowych.

Forma: 18.0 To barwna opowieść-biografia. Nie usłyszymy tu głównego bohatera, a wspomnienia o nim. Jednym taka forma pasuje, innym nie. Ja osobiście lubię.

Język i styl: 18:00 Czyta się szybko i nie można się oderwać. Niestety dużo błędów typu literówki, brak przecinków, błędy stylistyczne. Niestety to bardzo przeszkadza i psuje ogólne wrażenie, a szkoda.

Oprawa graficzna: 15.0 Najładniejsza ze wszystkiego jest okładka. Zdecydowanie za mało zdjęć.

Ogólne wrażenie czytelnika: 18.0 Polecam każdemu!

Izabela Nimirska

Leave a Reply