Zabłąkane skocznie. Bazar w Białymstoku oraz górale na emigracji

Hills, schanzen, skokanské mustky, trampliny, hoppbakker. Skocznie narciarskie. Te zburzone lub rozebrane przed laty, po których nie został już żaden ślad. Te, istniejące do dziś, położone w najmniej spodziewanych miejscach świata. I te, które na zawsze zapisały się w kronikach sportu. Zabłąkane w czasie i przestrzeni.

To o nich chcemy Wam opowiadać.

Zabłąkane skocznie. Bazar w Białymstoku oraz górale na emigracji

Skocznia narciarska na Podlasiu?

Dlaczego nie?! W końcu to polski biegun zimna i temperatury bywają często tu niższe od tych w Zakopanem. Skocznia, o której chcę Wam opowiedzieć, co prawda nie istnieje już od ponad czterdziestu lat, ale historia jej powstania jest tak bardzo interesująca, że warto do niej wrócić.

Wspomniany obiekt znajdował się na terenie stolicy województwa podlaskiego – w Białymstoku. Powstał pod koniec lat czterdziestych XX wieku i co ciekawe, nie była to inwestycja ośrodka sportowego, czy gminnego. Pomysłodawcami i konstruktorami całej budowli okazali się sami sportowcy, kilku młodych zapaleńców. Upór w dążeniu do celu i ostateczne powstanie pięknego obiektu potwierdza jedynie siłę magii skoków narciarskich.

jedynka

Fot. Antoni Zdrodowski, http://bialystok.wyborcza.pl/

A gdzie mieściła się ta budowla?

Otóż w połowie ubiegłego wieku przy ulicy Kawaleryjskiej znajdował się całkiem spory jar, czyli zagłębienie o wąskim dnie i stromych zboczach. Zawodnicy postanowili wykorzystać sprzyjające ukształtowanie terenu i w wyniku ich działań – po lekkich poprawkach terenu, wzniesieniu wieży konstrukcyjnej oraz najazdu powstała piękna skocznia, na której można było osiągać około jedenastometrowe odległości. Mamut oczywiście to nie był, ale nie zapominajmy, że znajdujemy się w północno-wschodniej Polsce. Jak na te warunki, pozornie szalony pomysł młodych ludzi i tak zakończył się sukcesem i poważnymi zawodami o Mistrzostwo Białegostoku w Skokach Narciarskich!

dwójka

Fot. Archiwum Jerzego Wiensko, http://poranny.pl/

Nieco więcej o historii skoczni możemy dowiedzieć się m.in. ze wspomnień jednego z zawodników, dr. inż. Jerzego Wiensko opublikowanych na łamach lokalnej gazety. Jak sam mówi: „Młodzież wtedy garnęła się do sportu. Organizowano wiele imprez, zawodów. Oczywiście warunki były bez porównania z tymi, co teraz. Zawodnicy startowali we własnych ubraniach. (…) Zimą wolny czas pochłaniały narty. Naszym ulubionym miejscem do skoków była Kawaleryjska. Tu, gdzie obecnie są stragany, znajdował się dość wysoki jar. Chłopaki z Nowego Miasta zrobili skocznię i tam nawet rozegrano mistrzostwa Białegostoku w skokach narciarskich. Moi koledzy, co lepsi skakali do 11 metrów. Ja zaliczałem dziewięć metrów”.

Co zatem stało się z obiektem marzeń wybudowanym na własną rękę, przez młodych pasjonatów skoków? Zastanawiają się nad tym też sami Białostoczanie.

Finał tej historii okazał się, niestety, dość smutny. W latach sześćdziesiątych pod samą skocznią z okazji dożynek powstały tereny wystawowe, na których szczególnie dużo miejsca potrzeba było na… ekspozycję rolniczą. Natomiast na samym zeskoku wybudowano amfiteatr. Z całej budowli pozostała już tylko część wieży.

W Internecie możemy znaleźć informacje, że mocno zniszczona stalowa konstrukcja, pokryta deskami, stała jeszcze na początku lat siedemdziesiątych, wprawiając w konsternację wiele osób.

Ulica Kawaleryjska słynie bowiem w Białymstoku z ogromnego targowiska, na którym znaleźć możemy dosłownie wszystko: od kurtek przez zegarki na patelniach kończąc. Pozostałości skoczni narciarskiej w takiej scenografii, to co najmniej nietuzinkowy, a nawet komiczny widok.

trójka

Fot. Tomasz Markowski / Agencja Gazeta, http://bialystok.wyborcza.pl

Rozpadająca się z roku na rok konstrukcja coraz mniej przypominała obiekt sportowy. Z perspektywy czasu myślę, iż stanowiła świetną zagadkę dla przyjezdnych. Czym może być ta kupa żelastwa na środku targowiska? Rusztowaniem, schodami do nikąd, czy punktem widokowym na bazar? Sądzę, iż pomysłów było wiele.

Skocznia została ostatecznie zdemontowana tuż przed kolejnymi dożynkami na ulicy Kawaleryjskiej (prawdopodobnie w 1970 r.) i tak oto Białystok nie może już pretendować do roli organizatora zawodów Pucharu Świata. 🙂

Należy jednak wspomnieć, że nie była to jedyna tego typu budowla na Podlasiu! W okresie przedwojennym powstała także całkiem spora skocznia narciarska w Supraślu – niewielkiej miejscowości uzdrowiskowej nieopodal Białegostoku. Stworzono tam rozległy park zimowy, w którym jedną z atrakcji były właśnie skoki narciarskie.

piątka

Park zimowy, http://suprasl.podlasie.pl/

Historia powstania tamtejszego obiektu także wydaje się zaskakująca. Budowy podjęli się bowiem pochodzący z południa Polski studenci białostockiej Akademii Medycznej. Tak zatęsknili za rodzinnymi stronami, że postanowili sprowadzić ich cząstkę na podlaskie tereny. No cóż – gór wybudować się nie udało, ale skocznię narciarską jak najbardziej! Zawodnicy osiągali na niej nawet  dwudziestometrowe odległości, bo górale na emigracji posiadali specjalne, dłuższe narty, o których miejscowi mogli jedynie pomarzyć. Tę nietypową na tych terenach zabawę opisywał w lokalnym „Kurierze Porannym” (wywiad z 30 stycznia 2011 r.) śp. Jerzy Szóstko: „Nasza grupa chłopaków przypadkowo odnalazła tę skocznię. Z ciekawością obserwowaliśmy skoki medyków z gór. A oni widząc nasze zainteresowanie krzyknęli do nas, byśmy też zjeżdżali. Mieliśmy trochę pietra, bo co innego skakać z progu terenowego około czterech, pięciu metrów, a tu rozbieg duży, stromy, i ten zeskok. Ale co tam, raz kozie śmierć. Pierwszy ruszył Konrad Suska, skok był udany około dziesięciu metrów. Drugi skoczył Jurek Gerdo, potem ja i pozostali. Wszyscy w granicach dziesięciu metrów. Bez upadku! Skakaliśmy bez odbicia, spokojnie i z rozwagą. Ale kolejne skoki z lekkim odbiciem już były dłuższe o dwa metry. Byliśmy zadowoleni z naszego chrztu bojowego”.
Pozostaje mi tylko podziwiać zapaleńców i żałować, iż skocznia narciarska w Supraślu, podobnie jak ta białostocka, również została rozmontowana.

szóstka

Park zimowy, http://suprasl.podlasie.pl/

Zgodnie z powszechnym stereotypem można śmiało stwierdzić, że brak skoczni na Podlasiu jest nam – mieszkańcom tego regionu – wynagradzany rokrocznie w Zakopanem, gdzie możemy kibicować zawodnikom przy największych hitach disco polo. :))

Odłóżmy jednak żarty na bok, bo to w końcu wielka szkoda, że skoczni ostatecznie nie mamy, a kibice muszą przejechać całą Polskę, aby móc zobaczyć ulubiony sport na żywo. Jednak prawdziwi fani charakteryzują się tym, że odległość im nie przeszkadza, więc z dumą mogę mówić innym kibicom, że przybyłam na skoki aż z Białegostoku!

Są jednak szanse, że skocznia narciarska na północno-wschodnich terenach, to nie tylko przeszłość. Znalazłam bowiem informacje, iż w białostockim lesie Pietrasze w przyszłości ma zostać wybudowany mini obiekt dla dzieci. Kto wie, czy nie doczekamy się więc jeszcze młodych talentów z Podlasia? 🙂

Klara

ŹRÓDŁA:

http://poranny.pl/

http://bialystok.wyborcza.pl/

http://wspolczesna.pl/

http://suprasl.podlasie.pl/

Leave a Reply