Jeszcze o skoczni narciarskiej w Wejherowie. List do redakcji

Szanowni sympatycy Fanklubu Dawida Kubackiego

i byłej skoczni narciarskiej w Wejherowie

Z dużym zainteresowaniem przeczytałem artykuł Katarzyny Eron „Tajemnica zabłąkanej skoczni. Wejherowo” zamieszczony na stronie internetowej www.kubackiteam.pl. Jako miłośnik skoków narciarskich od ponad połowy wieku, postanowiłem podzielić się swoją wiedzą na temat nieistniejącej już wejherowskiej skoczni narciarskiej. To temat, który oda dawna aktywuje wspomnienia i emocje wśród miłośników sportu w Wejherowie.

Pani Kasia, tropiąc ten temat, zrobiła kawał fajnej roboty w ramach dziennikarskiego śledztwa. Ciekawy jest zwłaszcza fragment reportażu napisany po konsultacji z Piotrem Dargaczem i Dominiką Studnicką.

Szkoda, że badając tę sprawę nie odwiedziła Urzędu Miejskiego w Wejherowie, gdzie w Wydziale Kultury, Spraw Społecznych, Promocji i Turystyki pracują byli dziennikarze wejherowskiej redakcji Dziennika Bałtyckiego – Iwona Rogacka i Henryk Połchowski (niżej podpisany), bo zyskałaby wiele informacji od ręki, w tym obszerny artykuł redaktor Rogackiej zamieszczony w Gryfie Wejherowskim nr 8 (to tygodniowy dodatek do Dziennika Bałtyckiego) z dnia 21 lutego 2003 roku pt. „Skocznia narciarska w Wejherowie? Była niewielka, ale nasza”. W nim bowiem znajduje się większość informacji o skoczni podawanych przez autorkę z Redy. Jest tam również zdjęcie rekordzisty skoczni, zmarłego w tym roku Andrzeja Dąbrowskiego, a także zdjęcie grupy „Spartanie” z byłym jej opiekunem, emerytowanym nauczycielem wychowania fizycznego, Wacławem Strakowskim, i nartami pana Dąbrowskiego, z którym się przyjaźnił.

Gryf Wejherowski nr 8 z dnia 21 lutego 2003 roku

W artykule Iwony Rogackiej jest też wypowiedź redaktor Reginy Osowickiej (ze zdjęciem) – autorki „Bedekera Wejherowskiego”, która również wypowiada się na temat historii tej skoczni. Na potwierdzenie wysyłam skany tego artykułu z Gryfa Wejherowskiego.

Gryf Wejherowski nr 8 z dnia 21 lutego 2003 roku

Ze śp. Andrzejem Dąbrowskim byłem wstępnie umówiony na dłuższy wywiad o skoczni narciarskiej w Wejherowie i jego skakaniu, ale częściowo z mojej winy, nie doszło do tego spotkania. Posiadam natomiast kilka informacji, które pozyskałem od jego kolegi – Alka Gruby wraz z kilkoma zdjęciami.

Andrzej Dąbrowski przy skoczni w Wejherowie i na jej miejscu kilkadziesiąt lat później

Jak podaje Alek Gruba, skocznia narciarska w Wejherowie była usytuowana po prawej stronie zejścia od bramy stadionu WKS Gryf prowadzącego w kierunku wschodnim miasta. Skocznia istniała w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Jej pomysłodawcą, organizatorem i wykonawca był pan Rolbiecki. Ponieważ pracował w tartaku, był jednocześnie dostawcą drewna do budowy skoczni. Dzisiaj to może zabrzmi śmiesznie i archaicznie, ale obiekt został wybudowany w czynie społecznym. Platforma skoczni była posadzona na czterech drewnianych podporach. Istnieją jeszcze ślady ich fundamentów.

Resztki fundamentu po skoczni

Były na niej organizowane m.in. zawody o mistrzostwo Wejherowa. Jednym z zawodników (i jednocześnie jednym ze zwycięzców) był także wspomniany wyżej Andrzej Dąbrowski, który podobno oddał skok na odległość około 40 metrów. Ponoć w latach „Małyszomanii” pan Andrzej udzielił wywiadu na ten temat dla Telewizji Gdańskiej red. Eugeniuszowi Pryczkowskiemu, który wówczas prowadził audycję w języku kaszubskim „Rodnô Zemia”.

Na lewo od skoczni usytuowany był również tor saneczkowy, który kończył się w rejonie kaplicy kalwaryjskiej zwanej Pałac Heroda. Udział w powstaniu toru saneczkowego miał Bolesław Tokarski.

Dawny tor saneczkowy w Wejherowie

Ponadto w tym rejonie istniała też ścieżka zdrowia, której budową zajmował się ówczesny dyrektor Technikum Samochodowego, pan Morek. Głównymi konsultantami budowy wszystkich zimowych obiektów na wzgórzach morenowych w pobliżu Kalwarii Wejherowskiej po linii zdrowotnej byli: lekarz Henryk Wrzeszczewicz i rehabilitant Andrzej Dąbrowski, który to właśnie przekazał powyższe informacje panu Grubie.

Ze swej strony dodam tylko, że na temat wejherowskiej skoczni rozmawiałem z nieżyjącym już Marianem Fittkau, który mówił, że on również startował w zawodach na tej skoczni i uzyskiwał skoki w granicach 33-34 metrów. Próbowałem te informacje potwierdzić u córki pana Mariana – Anety Fittkau, ale wyjawiła mi, że ojciec nie wtajemniczył jej w swoje poczynania sportowe z lat młodości, więc postawmy w tym miejscy znak zapytania.

A czy skocznia w Wejherowie ma szansę zostać odbudowana? Problem polega na tym, że kiedyś w Wejherowie były na tyle długie i mroźne zimy, że taki obiekt miał sens i cieszył się zainteresowaniem. Przez ostatnie lata zimy są słabe i bardziej deszczowe, niż śniegowe. Owszem, potrafi spaść w ciągu dwóch dni nawet 20-30 cm śniegu, ale leży on bardzo krótko i już po kilku dniach topnieje. Jeśli zaś trafiają się mrozy, czasami dochodzące nawet do 15-20 stopni, to zwykle są bez śniegu. W tym wypadku budowa skoczni, takiej jak sprzed pół wieku, wydaje się bezzasadna. Od trzech lat funkcjonuje u nas w mieście Budżet Obywatelski i mimo zainteresowania skokami narciarskimi, nikt nie podjął jeszcze tego typu inicjatywy, choć o skokach w Wejherowie się pamięta.

Po dawnej skoczni zostały tylko dwa słupki betonowe

Ponowne usytuowanie skoczni  w tym samym miejscu, niezależnie od bardziej skomplikowanych niż kiedyś przepisów dotyczących bezpieczeństwa i zasad organizacji imprez sportowych,  natrafić by mogło teraz na większe trudności.

Wejherowo otoczone jest, zarówno z południa jak i z północy, ładnymi wzgórzami morenowymi – do 100-150 metrów n.p.m. i znalazłoby się na pewno inne dogodne miejsce na podobny obiekt sportowy. Zważywszy jednak na te ciepłe zimy (odpukać!), nie ma to większego sensu, chyba żeby znalazła się mocno zdeterminowana grupa zapaleńców, to wówczas byłaby szansa zabiegać o jej realizację w ramach Budżetu Obywatelskiego.

Dodam tylko, że zimą na trasach spacerowych wokół miasta, gdy spadnie śnieg, pojawiają się biegacze na nartach (sam też kiedyś trochę próbowałem). Obecnie wejherowskie wzgórza upodobali sobie kolarze górscy, biegacze na orientację, a także „kij- karze” Nordic-Walking, bo są oznakowane do tego celu trasy w parku i w lasach wokół miasta.

Pozdrawiam wszystkich sympatyków byłej skoczni narciarskiej w Wejherowie i miłośników skoków narciarskich, w tym sympatyków Dawida Kubackiego, którego talent podziwiam od samego początku jego kariery, kiedy to jeszcze w czasie lotu znosiło go na jedną stronę. Wiedziałem, że gdy trafi na trenera, który wyrówna jego mocne odbicie na dwie nogi, to skoki Dawida będą o wiele dłuższe i tak się stało. Ufam, iż w tym sezonie Dawid Kubacki osiągnie apogeum swoich możliwości sportowych i będę za to trzymał kciuki.

Henryk Połchowski, Wejherowo

 

P.S. Załączam zdjęcia Andrzeja Dąbrowskiego m.in. na tle skoczni narciarskiej w Wejherowie – z zawodów w 1952 roku (reprodukcję tego zdjęcia udostępniła ze swoich zbiorów red. Iwona Rogacka), a także zdjęcie z przed kilku laty, które panu Andrzejowi w miejscu dawnej skoczni wykonał Alfons Gruba. On jest również autorem pozostałych fotek – śladów skoczni i toru saneczkowego.

Leave a Reply