O łzach szczęścia i pękaniu z dumy, czyli fanklubowe wspomnienie pierwszego podium Dawida Kubackiego

Od finału Turnieju Czterech Skoczni minęło już kilka dni. Zdążyłam wrócić do domu, względnie odespać, doleczyć przeziębienie, wdrożyć się z powrotem w obowiązki w pracy, obejrzeć wywiady i telewizyjne powtórki, a także podzielić się wrażeniami z rodziną, Fanklubowiczami, znajomymi i prawie połową firmy. Ale tak jak pisała w ostatnim tekście moja towarzyszka podróży, Lena, są takie emocje, wspomnienia, przeżycia, które zostaną z nami na zawsze.

Mieliśmy wielkie szczęście, że mogliśmy być naocznymi świadkami historycznego wyczynu Kamila Stocha. Tej radości, dumy i wielkiego wzruszenia, jakie towarzyszyły każdemu odśpiewaniu hymnu, chyba nigdy nie zapomnę. Ale zapamiętam coś jeszcze. Moment, kiedy po skoku Stefana Krafta czekaliśmy na wyniki konkursu w Oberstdorfie. Ten deszcz, który w tamtej chwili przestał mieć znaczenie, kciuki zaciśnięte na biało-czerwonym szaliku, łzy spływające po policzkach i mocne bicie serca (niemal jak po szybkim biegu do pociągu!). I to zniecierpliwienie – bo ileż można liczyć punkty?! Te sekundy, minuty trwały całą wieczność! Czwarty,  czwarty! Wszyscy wpatrywaliśmy się w tablicę wyników. Wiedzieliśmy, że Kamil wygrał bezapelacyjnie, ale czy Dawid Kubacki, po słabszym skoku Krafta, miał szansę znaleźć się na podium? Zamarliśmy w pełnym napięcia oczekiwaniu, a potem nastąpił wielki wybuch radości. Nie mogliśmy dostać większej nagrody po trudach długiej podróży. Dawid stanął na podium zawodów Pucharu Świata. Po raz pierwszy w życiu!

Pierwsze podium PŚ, a my pod skocznią!, fot. M. Celuch

Już w Bischofshofen, w jednym z wywiadów, Dawid powiedział, że tegoroczny Turniej jest przełomowym momentem w jego sportowej karierze: pierwsze podium, walka do ostatniego skoku o pierwszą trójkę klasyfikacji generalnej. Dla nas, kibiców, było to wielkie przeżycie. Postanowiłam więc porozmawiać z moimi koleżankami i kolegami z Oficjalnego Fanklubu Dawida Kubackiego o emocjach, jakie towarzyszyły im w czasie finałowych skoków w Obertsdorfie i dekoracji pierwszej trójki. Tak na pamiątkę! 🙂

Pod skocznię dotarła część naszej Ekspedycji, ale zdecydowana większość fanklubowiczów śledziła zawody w telewizji. Moje koleżanki i koledzy od dawna starają się tak planować czas, żeby nic nie przeszkadzało im w oglądaniu transmisji. Tradycją jest też wspólne komentowanie zawodów na fanklubowym czacie. Co zapamiętali?

To był akurat dzień, w którym wracałam z domu rodzinnego do Poznania, więc nie tylko mój czas, ale czas całej mojej rodziny został ustawiony pod kibicowanie – opowiada Ania.

Konkurs, w którym Dawid pierwszy raz stanął na podium Pucharu Świata, oglądałam razem z rodzicami w TV. Jak zwykle w czasie transmisji skoków siedziałam w fotelu bujanym, ubrana w  biało-czerwoną koszulkę z napisem POLSKA i biało-czerwonym szalikiem kupionym pod skocznią w Zakopanem – wspomina Emilia.

Jesteśmy na dobre, na złe i na najlepsze, fot. M. Ciasnowska

– Samo wspomnienie wywołuje u mnie uśmiech. Na bieżąco śledziłam wyniki skoków w treningach, kwalifikacjach i seriach próbnych. Same zawody oglądałam w pełnym skupieniu przed telewizorem w towarzystwie rodziny – uzupełnia Ala.

– Oglądałam – potwierdza Joanna. – Pamiętam nerwowe przeliczanie w myślach not punktowych, zerkanie na reakcje i komentarze na naszej grupie, no i oczywiście na koniec wielką radość!

Oczywiście widziałam w telewizji – mówi Ida, prezes Fanklubu. – Kiedy po pierwszej serii Dawid był na trzecim miejscu, zaczęłam mieć taką nieśmiałą nadzieję, że może właśnie tego wieczoru doskoczy do podium, w końcu nigdy wcześniej nie zajmował miejsca w pierwszej trójce. Bałam się tylko, że coś się wydarzy w drugiej serii i Dawid przegra z warunkami albo stresem, ale na szczęście wszystko poszło świetnie.

No właśnie. Bo skoki narciarskie to taki sport, że na końcowy rezultat wpływ ma wiele czynników. Pogoda już nie jeden raz namieszała w klasyfikacji, a każdy wierny kibic wie, że w czasie skoku naprawdę wiele może się zdarzyć i nie wszystko zależy od zawodnika.

– W czasie pierwszej serii warunki pogodowe nie były zbyt dobre, więc obawiałam się czy odbędzie się finałowa. Z drugiej strony nie pogniewałabym się, gdyby konkurs skończył się po pierwszej, podium Dawida byłoby pewne, tak wtedy myślałam – przyznaje Emilia.

Deszczowy, ale szczęśliwy Oberstdorf, fot. E. Knap

Nasza Ekspedycja po pierwszej rundzie dostała wiadomości o treści: „Oby odwołali!”. Nie powiemy od kogo. 😉 Ale my, mimo wszelkich niesprzyjających warunków, bardzo chcieliśmy, aby konkurs udało się przeprowadzić do końca. Nie tylko ze względu na wynik Dawida – bo czy kiedykolwiek warto brać w ciemno miejsce na najniższym stopniu podium? – ale przede wszystkim Kamila, czającego się zaraz za pierwszą trójką. My też mieliśmy jeszcze dużo siły, aby krzyczeć i dmuchać pod narty. Tak jak Kasia i Paweł, którzy jak zwykle, kibicowali przed telewizorem całą rodziną.

Jak Dawid leciał, to dmuchaliśmy pod narty i mocno trzymaliśmy kciuki. Nasza Julka wariowała przed telewizorem i krzyczała: DAWID, DAWID, DAWID! LEEEEEEEEEEEĆ! – wspominają.

Niestety, nie wszyscy mogli oglądać konkurs na żywo. Jedni próbowali łapać transmisję za pomocą stron internetowych i przycinających się relacji z wynikami, inni dowiedzieli się dopiero po fakcie.

– Byłam już na stancji, co łączyło się z tym, że denerwowałam się nie tylko wynikami, ale też tym, że w najważniejszych momentach zacinało się! – opowiada Iza. –  Mimo że był to dzień nauki, gdy tylko zaczął się konkurs, wszystkie książki odłożyłam i skupiłam się na skokach. Podczas końcówki drugiej serii, zaczęłam się modlić o to, żeby to było wspaniałe podium, a Internet chyba wysłuchał moich desperackich próśb i śmigał jak nigdy.

– Nie mogłam oglądać – mówi Beata. – Dowiedziałam się z fanklubowego fanpage’a i pomyślałam: „Nareszcie! Zasłużył jak mało kto!”. A potem w kółko podziwiałam powtórki!

Byłam w drodze, więc wyniki śledziłam na tekstowej relacji w Internecie i już wtedy widziałam, że Polakom świetnie idzie. Na drugą na szczęście zdążyłam i obejrzałam w całości – relacjonuje Marta.

Flaga też była i widziała, fot. E. Knap

Asia, czekała na wyniki, siedząc w autobusie do Monachium, ponieważ w tym czasie jechała, aby dołączyć do Ekspedycji na konkurs w Ga-Pa: Druga seria zaczęła się chwilę po tym, jak nasz autokar wyjechał z dworca we Wrocławiu – wspomina.

Informację o podium większość przyjęła bardzo emocjonalnie. Końcowe wyniki jednak nie były dla wszystkich oczywiste. My z Lenką pod skocznią prawie przestałyśmy oddychać z nerwów, zastanawiając się, na którym miejscu sklasyfikowany będzie kończący finałową serię Austriak. Co ciekawe, po powrocie, gdy oglądam nagrania na spokojnie, zupełnie nie mogę sobie przypomnieć, czemu właściwie tak się denerwowaliśmy. 🙂

Widząc drugi skok Dawida na 129 metrów, od razu wiedziałam, że to musi wystarczyć do podium – mówi mi Kasia.

Po ostatnim skoku zaczęłam wrzeszczeć z radości – wspomina Alicja. – Dopiero po chwili się zawahałam, czy jednak na pewno wyniki jest taki, jakiego oczekiwałam.

Pamiętam, że gdy tylko wyświetliły się noty i długość skoku Krafta, to byłam pewna, że Dawid stanie na podium – mówi Asia. – Od razu napisałam radosnego smsa do siostry. Dlatego zdziwiła mnie później krótka panika na naszym czacie, czy punktów wystarczy, czy nie.

Magda i Klara oglądały transmisję przez Internet. A wiadomo, że relacja oglądana online spóźnia się czasem minutę czy dwie. Czekały w wielkim napięciu na wyniki, gdy do pokoju przybiegła mama Magdy, która śledziła konkurs w telewizji i zawołała: No ładnie! Stoch pierwszy, Kubacki trzeci! A u dziewczyn przecież jeszcze nic się nie wyjaśniło!

Ilu fanklubowiczów, tyle historii. Nie jestem w stanie przytoczyć wszystkich. Pod skocznią oszaleliśmy ze szczęścia i poczuliśmy potrzebę podzielenia się tym ze wszystkimi naokoło. Były łzy, wspólnie śpiewanie i zdjęcia z Fanklubem Kamila Stocha – o tym pisała Lenka tutaj. We wszystkich naszych domach była już tylko wielka radość.

A Fanklub potrafi się cieszyć!, fot. E. Knap

– Zaczęło się głośnym okrzykiem, a kiedy to już zarówno Dawid, jak i Kamil stanęli na podium, popłynęły łzy. Pękaliśmy wszyscy z dumy – opowiada  Ala.

Dawid i podium? – wspomina Iza. – Oj, długo wyczekiwane. Wszyscy sąsiedzi na pewno słyszeli jak kibicuję i co dzieje się na skoczni. Była euforia i duma, radość i wzruszenie tak wielkie, jakbym to ja sama wdrapywała się na to pudło.

Strasznie się cieszyłam, byłam nawet w lekkim szoku, ale wiedziałam że ciężka, sumienna praca Dawida w końcu zbierze plon – mówi Małgosia.

Kiedy już było jasne, że Dawid będzie na podium, krzyknęłam tak głośno, że moje dwa koty, które smacznie sobie spały na łóżku, zerwały się natychmiast jak oparzone i pognały w panice do drugiego pokoju, a mąż przyleciał sprawdzać, czy wszystko jest OK – przyznaje Ida. –  Było! I to bardzo. 🙂

Widok Dawida słuchającego Mazurka na podium był bezcenny – przeżywa Magda.

Najlepsi!, fot. D. Kubacki

Początkowo był szok… Czy to naprawdę się wydarzyło? Ale chwilę potem wyczytano nazwiska i już nie było wątpliwości. Udało się!!! Czułam się tak jakby w moim sercu rozbłysły najpiękniejsze na świecie fajerwerki – uzupełnia Ania.

Jestem osobą obdarzoną raczej spokojnym, wręcz „skandynawskim” charakterem, więc po prostu uśmiechnęłam się, mówiąc „wiedziałam, że tak będzie”, jednak bardziej cieszyłam się chyba tylko wtedy, gdy nasi skoczkowie zdobyli złoto na MŚ! Moja mama, która jak zawsze oglądała ze mną konkurs, wykazała się zdecydowanie większą ekspresją i zaraz po skokach wszystkich zawodników mocno mnie uścisnęła – opowiada Julia.

Nie mogłam powstrzymać wzruszenia i szczęścia, więc po prostu płakałam – mówi Alicja.

– Po skoku Krafta wykorzystałam fakt, że nie było moich współlokatorów i zaczęłam krzyczeć, a wręcz błagać, żeby był czwarty. No a gdy tak się stało, wysłałam Magdzie, również fanklubowiczce, wiadomość: „Dawid na podium turururu” z kilkunastoma serduszkami. Potem siedziałam sama w mieszkaniu i płakałam nie mogąc dojść do siebie, zazdroszcząc Wam, że jesteście tam na miejscu – opowiada mi Iza. –  Później oczywiście zadzwoniłam do rodziców, którzy rzecz jasna oglądali skoki, ale musieli wysłuchać też mojej radości.

Moja mama telefonowała do koleżanki i powiedziała, żeby szybko włączyła TV i zobaczyła dekorację – wspomina Marta. –  Poza tym nasi sąsiedzi też kibicowali, bo było ich u nas słychać.

– Jakie emocje? Duma! Duma, że tak wygląda podium i że Dawidowi udało się osiągnąć sukces – mówi Magda.

Byłam w tamtym momencie najszczęśliwszą i najbardziej dumną osobą na świecie – stwierdza Marta.

Do siebie dochodziłam przez jakieś pół godziny – śmieje się Magda.

No to do następnego razu…, fot. M. Ciasnowska

Radość sprawił nam również fakt, iż pomimo tego, że konkurs odbywał sie zagranicą, to pod skocznią można było zobaczyć aż tylu kibiców z Polski, co z pewnością jest widoczne dla zawodników, kiedy stoją na podium – zauważa Ola.

Zaraz po ogłoszeniu wyników zostałam zasypana smsami od znajomych z gratulacjami – dodaje Iza.

– Od dawna powtarzałam wszystkim w kółko, że trzeba cierpliwie czekać, bo podium Dawida to tylko kwestia czasu – podsumowuje Ida. – Pomyślałam sobie też, że po tym trzecim miejscu Dawid w końcu będzie miał więcej spokoju, bo media przestaną mu dyszeć nad głową z niecierpliwości i wypytywać, kiedy w końcu to podium będzie. Teraz już jest. 🙂

– Mam nadzieję, że teraz będzie już łatwiej i na tym jednym podium nie poprzestanie – uzupełnia Ania.

Leave a Reply