Na dobre, na złe i na najlepsze. Dwa lata działalności Oficjalnego Fanklubu Dawida Kubackiego

Jak opisać w kilku zdaniach dwa lata działalności? I to tak, aby nie wyszła z tego kilkutomowa powieść? Jak przedstawić najważniejsze wspomnienia, nie zapominając o czymś istotnym? Jak pokazać lepsze i gorsze chwile, momenty wielkiej radości, niepewności, czasami stresu, czasami niedosytu, a przy tym nie zanudzić długimi opowieściami? Długo zastanawiałam się, jaką formę powinno przyjąć to podsumowanie. I tym sposobem powstał A jak alfabet na dwulecie Oficjalnego Fanklubu Dawida Kubackiego.

B jak baner

A dokładniej mówiąc dwa banery: mniejszy i większy, ciężki i lekki, stary i nowy. Oba tak samo kochaliśmy. Czas przeszły został w tym zdaniu użyty nieprzypadkowo, gdyż jeden z nich zaginął w Planicy w tajemniczych okolicznościach i do dzisiaj nic nie wiemy o jego losach. Gdybyście jednak gdzieś kiedyś spotkali jakichś ludzi z wielką płachtą z napisem „Oficjalny Fanklub Dawida Kubackiego”, a nie będziemy to my – pamiętajcie, aby dać nam znać. Utraty naszego cudnego emblematu do tej pory nie mogę przeboleć. Całe szczęście, że rok temu, tuż przed Zakopanem, nasz ulubiony członek niezrzeszony, Mateusz, zaprojektował nam nowy baner z wizerunkiem Dawida. Wygląda świetnie, nawet mimo tego, że Dawid ma na nim brodę. 😛

C jak cebula

Każdy fanklubowicz już wie, że Dawid Kubacki nienawidzi cebuli. Najpierw zdradził nam to Maciej Kot w czasie kręcenia promocyjnego filmu na LGP w Wiśle 2016, później Krzysiek Miętus wrócił do tematu w wywiadzie, a na koniec udało nam się tę informację potwierdzić u źródła. Maciek nawet ogłosił, że na tego, kto zmusi Dawida do zjedzenia cebuli będzie czekać wielka nagroda, więc część Fanklubu ciągle wierzy, że go do tego przekona. A ja akurat tę cebulofobię podzielam i dlatego od pewnego czasu nieśmiało napominam, aby zakaz spożywania tego warzywa przez Fanklub wprowadzić Uchwałą Zarządu. 🙂

D jak deklaracje

Za naszą sprawą poczta w Bystrzycy Kłodzkiej przez całą zimę i lato miała więcej pracy, bo listy zgłoszeniowe od kandydatów do Fanklubu przychodziły jeden za drugim. Niestety – głównie ze wzglądu na zbyt młody wiek – nie wszystkich mogliśmy przyjąć, ale członków mamy już prawie czterdziestu. Na specjalnej mapie można zobaczyć, skąd jesteśmy. A o tym, jak zapisać się do Fanklubu, możecie przeczytać tutaj.

E jak Engelberg

Jak wybrać idealne miejsce podróży poślubnej? Najpierw trzeba wejść na stronę FIS.com (lub chociaż Skijumping.pl) i sprawdzić kalendarz Pucharu Świata, aby znaleźć gdzie w dogodnym dla nas terminie odbywają się zawody, a później zorganizować podróż i hotel, spakować się no i jechać. A w tzw. międzyczasie jeszcze wziąć ślub. Proste, prawda? Podróż Kasi i Radka idealnie zgrała się z zawodami na Gross-Titlis-Schanze w 2016 roku. Ja miałam szczęście spotkać naszą fanklubową młodą parę osobiście, bo do Szwajcarii zabrał mnie Fanklub Kamila Stocha. Co zapamiętamy? Cudne widoki z lodowca Titlis, zdjęcie Gregora Deschwandena na wejściówkach na zawody oraz to, że w Szwajcarii płaci się frankami, a nie euro. 🙂 Relację z zeszłorocznych zawodów możecie znaleźć tutaj.

Gross-Titlis-Schanze w Engelbergu, fot. Ewa Knap

F jak Fanklub Kamila Stocha

Kiedyś jechałam tramwajem do domu. Byłam zła, bo podróż trwała wyjątkowo długo, a ja spieszyłam się do domu, aby obejrzeć kwalifikacje. Pip pip. Wiadomość! A w załączeniu zdjęcie Dawida w Ruce! Tak. Są tacy, którzy docierają pod te skocznie, które dla nas są ciągle jeszcze zbyt odległe. I bardzo nam miło, że z tych przeróżnych końców świata dostajemy od nich pozdrowienia i pamiątkowe fotografie. A czasami możemy do nic dołączyć i wspólnie uczestniczyć w konkursach zagranicą. Oby coraz częściej!

G jak Grupa

Dlaczego warto zapisać się do Fanklubu? Oczywiście można kibicować samodzielnie, ale my zapewniamy z ręką na sercu, że trzymanie kciuków w grupie, to naprawdę fajna sprawa. Fanklub tworzą ludzie, dla których skoki są wielką pasją. Tacy, którzy interesują się tym sportem od lat. Lubią wspominać dawne czasy, a także śledzić FIS Cupy i obstawiać, którego z juniorów najprędzej zobaczymy w Pucharze Świata. W Fanklubie można znaleźć kompanów na wyjazdy – i te w Polsce, i te za granicę, a także towarzyszy do wielogodzinnych rozmów i pasjonujących dyskusji. Warto!

Bo po co kibicować samemu, jak można razem?, fot. Alicja Kowalska

H jak Hinzenbach

Hinzenbach zawsze będzie dla nas niezwykłe, bo to właśnie Energie AG-SkisprungArena, czyli niewielka skocznia zagubiona wśród pól kukurydzy była celem pierwszego zagranicznego wyjazdu reprezentacji Fanklubu. Pamiętam te czasy, kiedy wyprawa na zawody do innego kraju, wydawała się tak zupełnie poza zasięgiem. Bo daleko, bo trudno zorganizować, bo koszty… A potem pojawiła się możliwość wyjazdu z fanami z Proszowic na LGP w Hinzenbach 2016 i okazało się, że wszystko da się tak ułożyć, żeby dotrzeć pod skocznię i osobiście dmuchać pod narty!

I jak Instagram

Co tu dużo pisać? Zapraszamy do śledzenia naszego profilu!

J jak Japonia

Warto dodać, że od pewnego czasu mamy status organizacji międzynarodowej, ponieważ dostaliśmy deklarację zgłoszeniową z samej Japonii! Co to zmieniło w życiu Fanklubu? Po pierwsze, Dawid Kubacki miał porządne wsparcie w czasie zawodów w Sapporo, bo pod Okurayamą stała dzielna Shiho z naszą flagą. A po drugie, pisząc posty w naszej grupie czasami przechodzimy na język angielski. I w końcu po trzecie, dowiedzieliśmy się, że prawie tak samo jak cebuli, Dawid nie lubi zielonych japońskich słodyczy!

K jak Klingenthal

Niewielką  przesadą będzie stwierdzenie, że Vogtland Arena jest nam niemal tak bliska jak Wielka Krokiew w Zakopanem! Baner Fanklubu wisiał tam już trzykrotnie: na finałach Letniej Grand Prix 2016 i 2017 oraz w zeszłym sezonie w czasie Pucharu Świata. Wtedy, gdy polska drużyna po raz pierwszy wygrała konkurs drużynowy (o tym wyjeździe możecie przeczytać tutaj). Po dwóch latach działalności Fanklubu, gdy słyszymy o Klingenthal, myślimy: „To tak blisko!”. Mamy nadzieję, że po remontach zawody szybko tam powrócą.

Dawid Kubacki w czasie finału Letniej Grand Prix w Klingenthal 2016, fot. Ewa Knap

L jak Lahti

Kilka miesięcy po pierwszym wyjeździe na  zagraniczne zawody, reprezentację Fanklubu marzenia poniosły jeszcze dalej. Aż na Mistrzostwa Świata w narciarstwie klasycznym w Lahti! Tyle radości! Historyczny złoty medal! To chyba jedne z najprzyjemniejszch wspomnienia. Aby je sobie odświeżyć, zapraszamy do przypomnienia sobie relacji – tutaj.

Mistrzostwa Świata w Lahti, fot. Kasia Eron

M jak Mistrz Świata

Pomysł założenia Fanklubu powstał w 2015 roku w Zakopanem, po konkursach, których Dawid Kubacki chyba nie wspomina najlepiej. Pierwsza oficjalna rozmowa na temat powstania organizacji odbyła się kilka miesięcy później, po dwóch dawidowych zwycięstwach w Pucharze Kontynentalnym, w czasach, gdy skoczek należał do kadry B. Pierwszy sezon działalności zbiegł się w czasie z coraz lepszymi wynikami, przeplatanymi gorszymi chwilami. Byliśmy na zawodach, w których Dawid nie awansował do drugiej serii i na konkursach drużynowych, gdy Dawida nie było w czwórce. Setki razy udzielaliśmy odpowiedzi na pytanie: Ale dlaczego właśnie Dawid? Aż wreszcie przyszedł dzień, gdy Dawid został drużynowym Mistrzem Świata. Wyobrażacie sobie, jak bardzo byliśmy dumni? Stąd nasze motto: Na dobre, na złe, na najlepsze.

N jak nigdy

Nigdy nie mów nigdy. To jedna z naczelnych zasad Fanklubu. Nigdy nie mów, że się nie zapiszesz. Nigdy nie mów, że nie pojedziesz na zawody FIS Cup do Szczyrku albo na Puchar Kontynentalny do Wisły. Nigdy nie zakładaj, że masz na sobie wystarczającą liczbę warstw odzieży. Nigdy nie zarzekaj się, że nie wystąpisz w telewizji! Nigdy nie mów, że gdzieś jest za daleko. Nie potrafimy powiedzieć, gdzie nas jeszcze zaprowadzi nasza niechęć do słowa nigdy. 🙂

O jak Oslo

Wielu kibiców marzy o odwiedzeniu Holmenkollen, ale nie każdy te marzenia realizuje. A to błąd! W zeszłym sezonie do Oslo pojechała jedna z naszych członkiń, Dominika. Tam obejrzała tę piękną skocznię na żywo, złożyła fanklubowe życzenia obchodzącemu właśnie urodziny Dawidowi i wróciła taka zadowolona, że tego wyjazdu pozazdrościło jej kilka innych osób. Co z tego wyniknie? Zobaczymy! 😉 A relację z Oslo możecie znaleźć tutaj.

Wizyta na Holmenkollen w Oslo, fot. Anna Felska

P jak Planica

Nie przypadkiem finał sezonu w Planicy jest uważany za święto kibiców skoków narciarskich. Byliśmy tam w zeszłym roku i potwierdzamy! Słoneczna pogoda, wokół przecudne widoki, ogromna skocznia i fantastycznie długie loty. A do tego pierwszy w historii Puchar Narodów dla reprezentacji Polski! O naszym wyjeździe możecie przeczytać tutaj. Z  pewnością się nie zdziwicie, gdy powiemy, że do Słowenii wybieramy się także w tym sezonie. I już się na to cieszymy!

PŚ w Planicy, fot. Magda Ciasnowska

R jak rekord

Nie wiem jak Wy, ale ja pamiętam czasy, kiedy tylko najlepsi skoczkowie świata przekraczali odległość 200 metrów na skoczniach mamucich. Pamiętam, gdy później powoli pękała granica 215, potem 220 i 225 metrów. Pamiętam skok Adama Małysza na odległość 230,5 metra w Vikersund. Wyobrażacie sobie, że rekord naszego Mistrza z Wisły jest obecnie na 52 miejscu wśród życiowych rekordów skoczków? Przed nim znalazło się już pięciu Polaków, w tym Dawid Kubacki, który 19 marca 2017 roku w drugiej serii konkursowej w Vikersund pofrunął na piękną odległość 232 metrów.

S jak serial „Kibice”

Kiedy wiosną zgłosiło się do nas studio filmowe Movie Mates z zaproszeniem do udziału w przedsięwzięciu pana reżysera Michała Bielawskiego, nawet nie przypuszczaliśmy, jaka wielka to będzie przygoda. Trzy dni zdjęć, towarzystwo kamery na dworcu autobusowym, w hoteli i na skoczni w Wiśle, wywiady i nagrania, a później wszystko zostało zmontowane w jeden z odcinków serialu „Kibice” wyświetlanego przez Canal + Disovery. Działo się!

Fanklub z ekipą filmową, fot. Ewelina Jasińska/Movie Mates

T jak tysiące lajków

Doskonale pamiętamy jak jesienią 2015 roku świętowaliśmy setnego lajka na Facebooku. Do setki dobrnęliśmy wtedy chyba tylko dlatego, że Dawid udostępnił naszą stronę na swoim fanpage’u. Miesiąc później, w ostatnich dniach grudnia 2015 ciszyliśmy się z pięćsetki. Rok później świętowaliśmy dołączenie do nas 1500 fana, a w kolejne dwa miesiące kolejnych polubień przybywało tak szybko, że zupełnie straciliśmy rachubę! Obecnie jest nas już ponad 5 tysięcy. Dziękujemy za to, że z nami jesteście i mamy nadzieję, że w nadchodzącym sezonie również będziecie nam towarzyszyć .

U jak ulotki

Najwięcej pomysłów przychodzi w lecie. A jesienią, nim jeszcze zacznie się sezon, jest idealny czas na ich realizację. Bardzo dziękujemy Izie z Pracowni Artystycznej Izy Rewcio, która nasze pomysły rozrysowane ołówkiem na czystej kartce papieru zamieniła w rzeczywistość. I tak oto, tuż przed poprzednim sezonem, powstała pierwsza fanklubowa ulotka. Do kogo z Was już dotarła?

W jak Wisła

Jeśli pojedzie się do Wisły raz, to zwykle się na tym nie kończy. Rekordzistki z naszego Fanklubu potrafiły być w tym mieście w ciągu zeszłego roku chyba z sześć razy, a to sprawia, że znają je jak własną kieszeń, a taksówkarze z daleka wołają do nich: „Dzień dobry!”. Sama przeżyłam zawody na skoczni Adama Małysza i w niewyobrażalnym upale, i w czasie, w zimie i jesienią. A przeróżnych wspomnień z tego miejsca jest tyle, że nie sposób pomieścić ich w tak krótkim podsumowaniu. Pewnie nie uwierzycie, że w styczniu niewiele brakowało, abyśmy oglądały serię kwalifikacyjną zza ogrodzenia? O Wiśle możecie przeczytać tutaj, tutaj i tutaj.

W Wiśle wszystko się zaczęło. Dawid i pre-Fanklub, fot. Joanna Malinowska

Y jak Youtube

Mamy swój kanał w serwisie Youtube, gdzie można obejrzeć nasze pierwsze dzieła. Rok temu nakręciłyśmy film promocyjny i drugi filmik z wyciętymi scenami. Powstał także pamiątkowy klip z Planicy. Oczywiście mamy nadzieję, że w przyszłości takich relacji będzie więcej. Kto nie widział, niech zajrzy koniecznie!

Z jak Zakopane

To właśnie pod Wielką Krokwią po raz pierwszy oficjalnie pojawiliśmy się z naszym banerem. Fanklub liczył wtedy pięciu członków, a my, założycielki, byłyśmy pełne zapału, ale jeszcze trochę przestraszone i onieśmielone. Relację z tego pierwszego wyjazdu możecie przeczytać tutaj. Rok później zameldowaliśmy się już w dużo większym składzie, a na skocznię wchodziliśmy przed otwarciem bram i w asyście ochrony. To najlepiej pokazuje, jak wiele może zmienić się ciągu zaledwie 12 miesięcy. Czasem strach pomyśleć, co będzie dalej. 🙂

Pierwszy wyjazd do Zakopanego, fot. Joanna Malinowska

Ż jak Życzenia

Szybko minęły te dwa lata. Czego możemy z tej okazji życzyć sobie i Wam? Przede wszystkim wytrwałości i cierpliwości. Bo kibic nie zniechęca się, gdy idzie gorzej, tylko po prostu mocniej trzyma kciuki i intensywniej dmucha pod narty. Życzymy też odwagi w snuciu i spełnianiu swoich marzeń. I troszeczkę szczęścia, bo tego nigdy za dużo. 🙂

Leave a Reply